Piryt, czy to metal, czy może jednak kamień? Czy minerałem może być substancja o metalicznym połysku i cięższa od skał? Takie dylematy mieli ludzie przez wiele lat, nie bez przyczyny piryt nazywali złotem głupców. Dzisiejszym bohaterem BIBLIOTEKI KAMIENI jest okaz nietypowy, przyjmujący kształty bliskie idealnej geometrii, że aż trudno uwierzyć iż nie tknęła go ludzka ręka. Piryt kłania się swym złocistym blaskiem 😉
KAMIEŃ MIESIĄCA. LISTOPAD – PIRYT
To już przedostatni miesiąc, gdy możesz wziąć udział w Konkursie Kamień Miesiąca, organizowanym przez SKARBY NATURY. Wystarczy, jeśli wykonasz biżuterię z użyciem pirytu i zgłosisz swoją pracę do konkursu. Technika jest dowolna, pamiętaj tylko, aby nie publikować swojej pracy przed 5 grudnia, wtedy na Facebooku Skarbów ukaże się album z pracami konkursowymi.
PIRYT – ZŁOTO GŁUPCÓW
Niestety o pirycie nie znalazłam zbyt wielu informacji, chociaż stosowano go już w starożytności. Zazwyczaj stawał się elementem biżuterii lub rzeźbiono z niego drobne figurki. Nieraz wykorzystywano jego metaliczny połysk i polerowano powierzchnię na błysk, aby służył jako lusterko. Udało mi się trafić na ciekawy przykład peruwiańskiego lustra – dłoni powstałego w VII – VIII w. Powierzchnia kamienia przez setki lat straciła swą lustrzaną gładkość. Indianie wierzyli, że w pirytowym lustrze można zobaczyć duszę, może właśnie takie przeznaczenie miał poniższy artefakt?
KILKA FAKTÓW:
- Nazwa piryt pochodzi z greckiego: pyr – ogień oraz pyrites – iskrzący, a wszystko dzięki iskrzeniu się przy uderzeniu krzesiwa.
- Ze względu na barwę podobną do złota bywa nazywany złotem głupców.
- Występuje między innymi w skałach magmowych. W zasadzie jest jednym z powszechniejszych minerałów, dość często możemy odnaleźć jego drobinki w innych kamieniach, szczególnie lubi się z lapis lazuli (o którym pisałam TUTAJ). To właśnie on jest odpowiedzialny za te migotliwe drobinki i sprawia, że lapis lazuli błyszczy niczym rozgwieżdżone niebo.
- Często tworzy kryształy o wielo-centymetrowych wymiarach i geometrycznych kształtach. Jak już wspomniałam piryty o kształcie sześcioboku zostały stworzone przez naturę, nie rękami ludzkimi 🙂 Czyż te kosteczki nie są cudne?
- Jednakże te połyskliwe powierzchnie bardzo łatwo zniszczyć. Piryt szybko ulega utlenianiu a na jego licu w kilka dni może pojawiać się rdza, czasem wystarczy dotyk dłoni, której wilgoć i kwaśny odcień skóry rozpocznie proces niszczenia.
- Piryt w trakcie wietrzenia pochłania tlen z powietrza i wydziela ciepło, z tego powodu rozgrzewają się skały zawierające piryt.
- Czasem stosuje się go jako proszek polerski.
- Bywa mylony z hematytem, który ma metaliczno – szarą barwę i o którym pisałam TUTAJ
- Gdy jakiś piryt wpadnie Ci w ręce od razu poczujesz jego ciężar, nie dość że przypomina metal, to i wagę ma bardziej metaliczną niż kamienną 🙂
SZLIFOWANA STAL, MARKASYT CZY PIRYT?
Słyszałaś kiedyś o markasytach lub markasytowej biżuterii? A może obił Ci się o uszy termin: szlifowana stal? Oj! nie tak łatwo było znaleźć o niej informacje, choć była modna od XVIII po początki XX wieku, a na pierwszy rzut oka wcale nie przypominała tego stopu metali. Takie też było jej zadanie – małe wizualne oszustwa.
W XVIII wieku na terenie Wielkiej Brytanii zaczęto szlifować stal na kształt małych koralików, które dzięki swemu błyskowi miały imitować cenną kameryzację (wysadzanie biżuterii dużą ilością fasetowanych kamieni, np. diamentów czy strasów). Początkowo wykonywano je pojedynczo i mocowano do stalowej / cynowej / srebrnej bazy. Na początku XIX stulecia zmieniono proces produkcyjny i używano wytłoczeń tworząc na raz cały pas “kamyczków”. Czasem łączono stal z kamieniami, szczególnie lubowano się w drobnych perełkach.
Z tym zdobieniem szczególnie popularne były klamry do butów. Prawdopodobnie spadek ich użytkowania pod koniec XVIII w. sprawił, że stal zaczęła pojawiać się także na innych akcesoriach strojów. Producenci musieli sobie jakoś radzić i znaleźć inny rynek zbytu.
Szczególną popularność szlifowana stal zdobyła we Francji, po pierwsze mogło to wynikać z ograniczeń państwowych – nie każdy mógł nosić biżuterię z metali i kamieni szlachetnych. Po drugie, po wojnach napoleońskich państwowa kasa była nadwyrężona na tyle, że druga żona Napoleona – Marie-Louise Léopoldine (Maria Luiza Austriaczka) w trakcie swego oficjalnego przedstawienia wystąpiła w zestawie biżuterii stworzonym właśnie z ciętej stali. Niestety ostatecznie biżuteria z tego metalu okazała się dość krucha, dlatego do dziś nie zachowało się jej aż tak dużo, jak można by oczekiwać po wielkości produkcji.
BIŻUTERIA MARKASYTOWA
Przy okazji poszukiwania informacji o pirytach trafiłam na pojęcie biżuterii markasytowej, która w swym wyglądzie bardzo przypomina akcesoria ze stali. Co ciekawe, do jej tworzenia najczęściej wcale nie używano kamienia – markasytu, a właśnie podobny do niego piryt, który był trwalszy w użytkowaniu. Mimo to przyjęła się myląca nazwa. Biżuteria z markasytami / pirytami podobno powstawała już za czasów starożytnej Grecji, szczególną popularność zyskała w XVIII wieku i w epoce wiktoriańskiej. Zwłaszcza po śmierci księcia Alberta, gdy królowa Wiktoria wymagała noszenia żałoby i mniej wystawnej biżuterii.
KONGLOMERAT WIELU SZTUK
Nazwa mojej pracowni zobowiązuje, skoro już podpisuje się mianem Sztuk Kilka, to przydałoby się podeprzeć ten zwrot faktami. Oto z pomocą przychodzi mi naszyjnik, który wykonałam z pirytem. Nie dość, że połączyłam w nim różne materiały: srebro, szkło, piryt…, to jeszcze pokusiłam się o kompilację kilku technik. Rzecz jasna nie zabrakło tradycyjnego złotnictwa, do tego fusing, czyli topienie szkła w temperaturze około 800 °C oraz beading. Ten ostatni nie jest mojego autorstwa, aż tak wszechstronna nie jestem 😉 za to wykonała go dla mnie Gosia z Galerii Margo.
Właśnie się tak zastanawiam, czy ja tu kiedykolwiek wspominałam o FUSINGU? jak się go uczyłam i jak wiele szklanych elementów zalega w moich szufladach? Jeżeli chciałabyś coś więcej dowiedzieć się o tej technice, to daj mi znać w komentarzu! 😀
KOBALTOWĄ POŚWIATĘ MOŻESZ ZAKUPIĆ – TUTAJ
Koralikowy sznur przeleżał u mnie ponad półtora roku, choć szalenie mi się podoba. Niestety zupełnie nie miałam na niego pomysłu, chociaż już wcześniej wykonałam naszyjniki z podobnymi rzemieniami. Możesz je zobaczyć w albumie: TUTAJ. Aż wstyd się przyznać, ale szklany element czekał jeszcze dłużej, bo aż od 2012 roku!!! Wtedy to wypaliłam sporo szklanych kaboszonów, wśród nich znalazło się kilka wyjątkowych, miedzy innymi ten okaz. Cóż w nim takiego nadzwyczajnego? Składa się z dwóch warstw szkła, a przed wypałem pomiędzy nie włożyłam dysk howlitu, to dzięki niemu na powierzchni wisiora powstał szklany bąbel! Jego wnętrze mieni się odcieniami niebieskości i stłumionego złota, które idealnie komponuje się z barwą pirytowej łzy. Ach! No i ten naszyjnik można nosić na trzy sposoby, co widać na zdjęciach.